Hej! Nazywam się Julia Imańska i jestem uczennicą klasy 4InfA w ZST w Bytomiu. Informatyka i rzeczy z nią związane interesowały mnie niemalże od zawsze. Aktualnie najlepiej odnajduję się Web Developingu i jest to coś, czym chciałabym zająć się w przyszłości. Ciężko w kilku zdaniach streścić co lubię, bo jest tych rzeczy dosyć sporo, jednak najważniejsze to chyba sport, książki, muzyka, filmy i gry planszowe. Poza tym uwielbiam podróżować i działam w harcerstwie, a praktyki w Hiszpanii to dla mnie szansa na zebranie wielu nowych doświadczeń.
Mimo że brałam już udział w wielu różnego rodzaju wyjazdach i projektach, w tym również miesięcznych praktykach w Granadzie, to udział w tym projekcie okazał się dla mnie zdecydowanie jednym z najlepszych. Miesiąc spędzony w Sewilli był czasem naprawdę intensywnym i bogatym w nowe doświadczenia, ale też pozwolił mi nabyć nowe umiejętności w wielu dziedzinach, zarówno życia zawodowego, jak i codziennego. Przede wszystkim praca – odbyte praktyki zdecydowanie pomogły mi poszerzyć wiedzę dotyczącą projektowania stron internetowych oraz ich dalszej obsługi. Poznałam także platformę pomocną przy budowaniu własnego sklepu internetowego oraz nauczyłam się ją obsługiwać. Podszkoliłam też znajomość języków – angielskiego, także na poziomie technicznym, gdyż to nim komunikowałam się w pracy oraz hiszpańskiego, który towarzyszył mi na każdym kroku dnia codziennego, czy to w domu, czy w sklepie lub na przystanku. Poprzednie projekty, w których brałam udział, pomogły mi przełamać „barierę językową”, ale dzięki tym praktykom czuję się jeszcze pewniej rozmawiając w obcym języku nawet z obcymi mi ludźmi i widzę, że te rozmowy stały się o wiele płynniejsze. Ale jak wiadomo takie praktyki to nie tylko praca – podczas pobytu w Sewilli poznałam lokalną kulturę i kuchnię, miałam okazję zobaczyć, jak na co dzień wygląda hiszpańskie życie, zwiedziłam najciekawsze obiekty w mieście oraz poznałam ich historię, a także wzięłam udział w wycieczkach do Kadyksu, na Gibraltar oraz do Caminito del Rey, które przyniosły wiele niezapomnianych wspomnień oraz przepięknych widoków. Nauczyłam się, jak to jest zamieszkać z ludźmi z innego kraju na miesiąc oraz jak odnaleźć się w zupełnie nowym miejscu i to w dodatku za granicą. Ogólnie mogę powiedzieć, że projekt dał mi szansę na nabycie wielu nowych umiejętności oraz doświadczeń, a także był okazją do integracji z pozostałymi uczestnikami i to w tak ciekawej okolicy, do której mam nadzieję uda mi się jeszcze kiedyś wrócić.
Mimo że brałam już udział w wielu różnego rodzaju wyjazdach i projektach, w tym również miesięcznych praktykach w Granadzie, to udział w tym projekcie okazał się dla mnie zdecydowanie jednym z najlepszych. Miesiąc spędzony w Sewilli był czasem naprawdę intensywnym i bogatym w nowe doświadczenia, ale też pozwolił mi nabyć nowe umiejętności w wielu dziedzinach, zarówno życia zawodowego, jak i codziennego. Przede wszystkim praca – odbyte praktyki zdecydowanie pomogły mi poszerzyć wiedzę dotyczącą projektowania stron internetowych oraz ich dalszej obsługi. Poznałam także platformę pomocną przy budowaniu własnego sklepu internetowego oraz nauczyłam się ją obsługiwać. Podszkoliłam też znajomość języków – angielskiego, także na poziomie technicznym, gdyż to nim komunikowałam się w pracy oraz hiszpańskiego, który towarzyszył mi na każdym kroku dnia codziennego, czy to w domu, czy w sklepie lub na przystanku. Poprzednie projekty, w których brałam udział, pomogły mi przełamać „barierę językową”, ale dzięki tym praktykom czuję się jeszcze pewniej rozmawiając w obcym języku nawet z obcymi mi ludźmi i widzę, że te rozmowy stały się o wiele płynniejsze. Ale jak wiadomo takie praktyki to nie tylko praca – podczas pobytu w Sewilli poznałam lokalną kulturę i kuchnię, miałam okazję zobaczyć, jak na co dzień wygląda hiszpańskie życie, zwiedziłam najciekawsze obiekty w mieście oraz poznałam ich historię, a także wzięłam udział w wycieczkach do Kadyksu, na Gibraltar oraz do Caminito del Rey, które przyniosły wiele niezapomnianych wspomnień oraz przepięknych widoków. Nauczyłam się, jak to jest zamieszkać z ludźmi z innego kraju na miesiąc oraz jak odnaleźć się w zupełnie nowym miejscu i to w dodatku za granicą. Ogólnie mogę powiedzieć, że projekt dał mi szansę na nabycie wielu nowych umiejętności oraz doświadczeń, a także był okazją do integracji z pozostałymi uczestnikami i to w tak ciekawej okolicy, do której mam nadzieję uda mi się jeszcze kiedyś wrócić.
Swoje praktyki odbywam w firmie CHERUBINA, która zajmuje się… projektowaniem, produkcją oraz sprzedażą odzieży damskiej. Ma ona oczywiście swoją stronę oraz sklep internetowy i to właśnie nimi zajmuję się w ostatnich tygodniach. Dołączyłam do zespołu zajmującego się marketingiem, którego obecnym zadaniem jest poprawienie strony i sklepu zarówno pod kątem wizualnym jak i funkcjonalnym. Jak dokładnie wygląda moja praca? Wszystko zaczyna się od dostania się do siedziby firmy. Znajduje się ona prawie 8 km od mojego miejsca zamieszkania, tak więc dotarcie do niej ułatwiają mi autobusy – na szczęście przystanki zlokalizowane są bardzo blisko zarówno domu jak i pracy, co ułatwia całą drogę, która mimo wszystko zajmuje mi około 50 minut. Pracę zaczynam o 9.00 i kończę po 6 godzinach, czyli o 15.00 – w czas ten wliczona jest również 15-minutowa przerwa. Moim opiekunem w firmie jest Lucia, czyli szefowa działu marketingu. To ona przydziela mi zadania oraz następnie sprawdza ich realizację, ale także oczywiście pomaga, jeżeli tego potrzebuję. Na szczęście zarówno Lucia, jak i reszta pracowników firmy potrafi mówić po angielsku, więc komunikacja nie jest dla nas żadnym problemem, a nawet jeżeli pojawi się kłopot z zrozumieniem czegoś, to każdy na spokojnie jest skłonny to powtórzyć czy powoli wytłumaczyć. Atmosfera w firmie jest naprawdę świetna, wszyscy są uprzejmi i pomocni – pracownicy zawsze uśmiechnięci witają się ze mną i pytają jak tam dzień albo praca, więc środowisko pracy trafiło mi się naprawdę wręcz idealne. Na co dzień zajmuję się sprawami związanymi z stroną i sklepem internetowym. Lucia wyjaśnia mi nad czym zespół w danej chwili pracuje i w czym mogę pomóc. W większości następnie pracuję sama i dopiero później pokazuję jej efekty mojej pracy, jednak przez kilka dni ściśle współpracowałam też z jedną z dziewczyn z zespołu, z którą tworzyłyśmy szablon dla nowego działu dla panien młodych. Mam trochę okazji do pokazania swojej kreatywności, ponieważ nieraz dostaję tylko ogólny zarys, tego, jak jakaś sekcja na stronie ma wyglądać, co ma się na niej znajdować i następnie sama tworzę pierwszy szablon, który na szczęście bardzo często przypada do gustu mojej szefowej. Dzięki takiej pracy miałam możliwość powtórzenia umiejętności związanych z HTML-em, CSS-em, JavaScriptem, PHP-em czy WordPressem, a także poznania nowych narzędzi, takich jak np. platforma Shopify, na której działa sklep internetowy firmy. Miałam też kilka okazji do zajęcia się firmowym blogiem oraz Instagramem. Zupełnie szczerze mogę więc przyznać, że praktyka w CHERUBINIE była dla mnie bardzo przyjemną okazją do rozwoju różnorakich umiejętności – od językowych i związanych z komunikacją, aż po te związane z zawodem, które czynią pracę ciekawym i wartościowym doświadczeniem.
Swoje praktyki odbywam w firmie CHERUBINA, która zajmuje się… projektowaniem, produkcją oraz sprzedażą odzieży damskiej. Ma ona oczywiście swoją stronę oraz sklep internetowy i to właśnie nimi zajmuję się w ostatnich tygodniach. Dołączyłam do zespołu zajmującego się marketingiem, którego obecnym zadaniem jest poprawienie strony i sklepu zarówno pod kątem wizualnym jak i funkcjonalnym. Jak dokładnie wygląda moja praca? Wszystko zaczyna się od dostania się do siedziby firmy. Znajduje się ona prawie 8 km od mojego miejsca zamieszkania, tak więc dotarcie do niej ułatwiają mi autobusy – na szczęście przystanki zlokalizowane są bardzo blisko zarówno domu jak i pracy, co ułatwia całą drogę, która mimo wszystko zajmuje mi około 50 minut. Pracę zaczynam o 9.00 i kończę po 6 godzinach, czyli o 15.00 – w czas ten wliczona jest również 15-minutowa przerwa. Moim opiekunem w firmie jest Lucia, czyli szefowa działu marketingu. To ona przydziela mi zadania oraz następnie sprawdza ich realizację, ale także oczywiście pomaga, jeżeli tego potrzebuję. Na szczęście zarówno Lucia, jak i reszta pracowników firmy potrafi mówić po angielsku, więc komunikacja nie jest dla nas żadnym problemem, a nawet jeżeli pojawi się kłopot z zrozumieniem czegoś, to każdy na spokojnie jest skłonny to powtórzyć czy powoli wytłumaczyć. Atmosfera w firmie jest naprawdę świetna, wszyscy są uprzejmi i pomocni – pracownicy zawsze uśmiechnięci witają się ze mną i pytają jak tam dzień albo praca, więc środowisko pracy trafiło mi się naprawdę wręcz idealne. Na co dzień zajmuję się sprawami związanymi z stroną i sklepem internetowym. Lucia wyjaśnia mi nad czym zespół w danej chwili pracuje i w czym mogę pomóc. W większości następnie pracuję sama i dopiero później pokazuję jej efekty mojej pracy, jednak przez kilka dni ściśle współpracowałam też z jedną z dziewczyn z zespołu, z którą tworzyłyśmy szablon dla nowego działu dla panien młodych. Mam trochę okazji do pokazania swojej kreatywności, ponieważ nieraz dostaję tylko ogólny zarys, tego, jak jakaś sekcja na stronie ma wyglądać, co ma się na niej znajdować i następnie sama tworzę pierwszy szablon, który na szczęście bardzo często przypada do gustu mojej szefowej. Dzięki takiej pracy miałam możliwość powtórzenia umiejętności związanych z HTML-em, CSS-em, JavaScriptem, PHP-em czy WordPressem, a także poznania nowych narzędzi, takich jak np. platforma Shopify, na której działa sklep internetowy firmy. Miałam też kilka okazji do zajęcia się firmowym blogiem oraz Instagramem. Zupełnie szczerze mogę więc przyznać, że praktyka w CHERUBINIE była dla mnie bardzo przyjemną okazją do rozwoju różnorakich umiejętności – od językowych i związanych z komunikacją, aż po te związane z zawodem, które czynią pracę ciekawym i wartościowym doświadczeniem.
Po niedługim przejeździe z lotniska do centrum miasta zatrzymaliśmy się w końcu na ostatnim przystanku w podróży do naszego nowego domu, czyli Plaza de Cuba w dzielnicy Triana. Na miejscu czekały już na nas rodziny. Wraz z Agatą trafiłyśmy do Mercedes, która na spotkanie przyszła z swoją córką Fabiolą i już od samego początku sprawiała wrażenie bardzo otwartej i sympatycznej – jak się później okazało, dokładnie taka jest naprawdę. Jeszcze w drodze do naszego nowego domu poznałyśmy resztę rodziny, czyli Alejandro – męża Mercedes, Valentinę – najmłodszą córkę oraz babcię, która co jakiś czas odwiedzała nas w domu i od razu stała się naszym ulubionym członkiem tej hiszpańskiej rodziny.
Cała rodzina jest bardzo miła i bardzo otwarcie przyjęła nas do swojego domu. Jeszcze pierwszego dnia dostałyśmy klucze do mieszkania, co znacząco ułatwia wspólne funkcjonowanie. Pierwszym wyzwaniem był dla nas fakt, że nikt z domowników nie mówi ani trochę po angielsku, na szczęście z pomocą przychodzi tutaj Google tłumacz, dzięki któremu bez większych problemów możemy porozumiewać się ze sobą nawzajem, choć właściwie po tylu spędzonych razem dniach w większości codziennych spraw nie jest on już potrzebny.
Atmosfera w domu jest bardzo przyjemna, wprawdzie nie spędzamy ze sobą dużo czasu, bo często wychodzimy i się mijamy, ale przy posiłku zawsze znajdzie się chwila na krótką, wspartą tłumaczem, rozmowę, czy to o jedzeniu, czy o pracy, czy może o różnicy doświadczeń między Polską a Hiszpanią. Babcia chętnie poznaje też polskie odpowiedniki hiszpańskich słów, więc wie już czym jest „praca” lub „dokładka”.
Jedną z naszych największych obaw było jedzenie, jednak w tej kwestii absolutnie nie mamy na co narzekać, bo nasza host-mama gotuje bardzo dobrze i nawet dania, które dla nas Polaków mogą wydać się nieco dziwne i może mało zachęcające, są naprawdę smaczne. Rano zawsze czekają na nas płatki z mlekiem, krakersy z dżemem lub nutellą oraz sok pomarańczowy, a wieczorem, kiedy nie uda nam się zjawić na kolacji zawsze możemy liczyć na przygotowaną kanapkę.
Warunki, w których mieszkamy, również są bardzo dobre – nasz pokój jest dość spory, a z toaletą również nie ma większych problemów, choć dzielimy ją z całą rodziną i przyjezdnymi Włoszkami, które także z nami mieszkają (początkowo ciężko było wprawdzie znaleźć najlepsze godziny na prysznic, tak żeby nie budziły one małej Valentiny, ale po kilku dniach udało nam się wypracować odpowiedni system). Początkowo niedogodnością była także temperatura panująca w mieszkaniu, znacznie niższa od naszych polskich standardów, jednak po jakimś czasie i pomocy koca oraz małego grzejnika udało się do niej przyzwyczaić.
Krótko mówiąc – nie można było trafić lepiej 🙂
Po niedługim przejeździe z lotniska do centrum miasta zatrzymaliśmy się w końcu na ostatnim przystanku w podróży do naszego nowego domu, czyli Plaza de Cuba w dzielnicy Triana. Na miejscu czekały już na nas rodziny. Wraz z Agatą trafiłyśmy do Mercedes, która na spotkanie przyszła z swoją córką Fabiolą i już od samego początku sprawiała wrażenie bardzo otwartej i sympatycznej – jak się później okazało, dokładnie taka jest naprawdę. Jeszcze w drodze do naszego nowego domu poznałyśmy resztę rodziny, czyli Alejandro – męża Mercedes, Valentinę – najmłodszą córkę oraz babcię, która co jakiś czas odwiedzała nas w domu i od razu stała się naszym ulubionym członkiem tej hiszpańskiej rodziny.
Cała rodzina jest bardzo miła i bardzo otwarcie przyjęła nas do swojego domu. Jeszcze pierwszego dnia dostałyśmy klucze do mieszkania, co znacząco ułatwia wspólne funkcjonowanie. Pierwszym wyzwaniem był dla nas fakt, że nikt z domowników nie mówi ani trochę po angielsku, na szczęście z pomocą przychodzi tutaj Google tłumacz, dzięki któremu bez większych problemów możemy porozumiewać się ze sobą nawzajem, choć właściwie po tylu spędzonych razem dniach w większości codziennych spraw nie jest on już potrzebny.
Atmosfera w domu jest bardzo przyjemna, wprawdzie nie spędzamy ze sobą dużo czasu, bo często wychodzimy i się mijamy, ale przy posiłku zawsze znajdzie się chwila na krótką, wspartą tłumaczem, rozmowę, czy to o jedzeniu, czy o pracy, czy może o różnicy doświadczeń między Polską a Hiszpanią. Babcia chętnie poznaje też polskie odpowiedniki hiszpańskich słów, więc wie już czym jest „praca” lub „dokładka”.
Jedną z naszych największych obaw było jedzenie, jednak w tej kwestii absolutnie nie mamy na co narzekać, bo nasza host-mama gotuje bardzo dobrze i nawet dania, które dla nas Polaków mogą wydać się nieco dziwne i może mało zachęcające, są naprawdę smaczne. Rano zawsze czekają na nas płatki z mlekiem, krakersy z dżemem lub nutellą oraz sok pomarańczowy, a wieczorem, kiedy nie uda nam się zjawić na kolacji zawsze możemy liczyć na przygotowaną kanapkę.
Warunki, w których mieszkamy, również są bardzo dobre – nasz pokój jest dość spory, a z toaletą również nie ma większych problemów, choć dzielimy ją z całą rodziną i przyjezdnymi Włoszkami, które także z nami mieszkają (początkowo ciężko było wprawdzie znaleźć najlepsze godziny na prysznic, tak żeby nie budziły one małej Valentiny, ale po kilku dniach udało nam się wypracować odpowiedni system). Początkowo niedogodnością była także temperatura panująca w mieszkaniu, znacznie niższa od naszych polskich standardów, jednak po jakimś czasie i pomocy koca oraz małego grzejnika udało się do niej przyzwyczaić.
Krótko mówiąc – nie można było trafić lepiej 🙂